"Nie był to mój pierwszy raz, w końcu trzeba się bawić, nie?"
Poznałam Go na koncercie.
Aż chciałoby się teraz zacząć opowiadać jak to zostałam prywatną dziwką jakiegoś rockmana i po dziś dzień trwam przy nim, jednocześnie spełniając swoje najskrytsze marzenia. Może niekoniecznie najskrytsze... W końcu jestem aktywną uczestniczką forum, na którym zrzeszają się psychofanki wszystkich metalowych, rockowych, punkowych i każdych innych bogów seksu oraz dostałam sądowy zakaz zbliżania się na odległość stu metrów do Axl'a Rose'a [ktoś musiał grubasowi powiedzieć, że czas iść na dietę]. Więc każdy, kto ma dostęp do internetu, może poczytać o moim spełnianiu marzeń.
Wracając do tematu - nie poznałam żadnego przystojnego, ociekającego seksem muzyka.
Poznałam Jego. Spadłam Mu z nieba. A raczej - spadłam na Niego z fali.
Tego dnia był koncert Comy. A ja jako wierna fanka bez grosza w kieszeni musiałam wykombinować coś, żeby wpuszczono mnie do klubu. Pożyczanie pieniędzy od ojca nie wchodziło w grę, gdyż byłam w trakcie przekonywania go do kupienia mi wielbłąda. Więc o godzinie siedemnastej weszłam do krakowskiego Studia jako barmanka. Nie wiem czy ktoś już opatentował ten numer, ale myślałam o sobie jako o geniuszu zła. Tydzień wcześniej złożyłam CV, podając się za bezrobotną,, biedną dziewuchę z prowincji, której nie stać na opłacenie czesnego, więc mnie od razu przyjęli. Chyba jestem dobrą aktorką. I jednak w całym moim beznadziejnym życiu jakieś tam szczęście mam. Facet, z którym przeprowadzałam rozmowę, był większym idiotą niż ja, gdyż nawet nie zauważył rozbieżności między tym, co mówię, a tym, co mam w dokumentach. Tym sposobem zostałam siedemnastoletnią studentką prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, uczęszczającą do drugiej klasy londyńskiego liceum z biednym ojcem milionerem. Ale miałam pracę! I akurat moja zmiana przypadła na dzień koncertu. Ktoś tu nie poczytał mojej kartoteki policyjnej.
Jak już powiedziałam - zaczynałam o siedemnastej. Po półtorejgodzinnej męczącej robocie, która zawierała umycie trzech kufli na piwo, wyrzuceniu worka śmieci i ukrywaniu się przed szefem, który nadzorował pracę barmanów, zaczaiłam się w jakiejś pięknie pachnącej toalecie i zrzuciłam z siebie strój pracownika klubu, by założyć jeansowe szorty i koszulkę z napisem: KEEP CALM, CUZ' I'M GONNA RAPE YA, którą nabyłam gdzieś w Rosji w sklepie dla profesjonalnych złoczyńców, a następnie wskoczyłam w nieodłączne glany, które przetrwały pogo na Metallice i wolontariat w czeskim domu spokojnej starości. Gotowa na koncert ruszyłam w kierunku tłumu powoli zbierającego się pod sceną. Zwędziłam drinka jakiemuś grubasowi, ustawiłam się w strategicznym miejscu i sącząc napój, czekałam na moich kochanków. O dziewiętnastej zaczął swój koncert zespół supportujący Comę, a jak powszechnie wiadomo - supporty z reguły są gorsze niż chóry kościelne, więc wyciągnęłam telefon komórkowy i grałam we Fruit Ninja. Nie ukrywam - straciłam poczucie czasu. Jak zawsze. Jeszcze nigdy nie widziałam całego koncertu, choć zawsze jestem pod sceną kilka godzin przed planowanym rozpoczęciem. Co prawda tym razem docierały do mnie pojedyczne wyrażenia jak: "stare słońce", "blaszany huk", "miękki sen", czy "krzyk u sąsiada", ale przestałam się zastanawiać o co chodzi, gdy usłyszałam słowa "dlaczego ja" - zwyczajnie myślałam, że ktoś opowiada historię z jakiegoś odcinka o sąsiedzie z miękkim snem, który, gdy stare słońce widniało na niebie, krzyknął, gdyż jakaś blacha go huknęła. Czy coś w tym stylu. Ale nie przypuszczałam, iż to właśnie Roguc zaczął śpiewać. Zrozumiałam, co się dzieje dopiero, gdy usłyszałam krzyczący tłum. No może nie od razu zrozumiałam, ale mój mózg powoli dochodził do tej ukrytej prawdy. Początkowo myślałam, że ktoś potrzebuje krwi! Bo niby po co każdy człowiek na sali darł się: "Transfuzja!"? Jako honorowy dawca rzuciłam się w stronę miejsca, gdzie widziałam, że ludzie się rozeszli i utworzyli koło modlitewne, w którym prosili o zdrowie dla poszkodowanego. I ci ludzie się na mnie rzucili, skacząc jak wariaci, więc poddałam się temu tańcowi - w końcu chodziło o człowieka, któremu brakowało krwi. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że to jakaś fejkowa akcja, bo ciała nigdzie nie było, ale przestałam o tym rozmyślać i kontynuowałam modlitwy. Po chwili jakiś człowiek złapał mnie w pasie - myślałam, że chce się przytulić. Niestety się przeliczyłam. Zostałam wrzucona na falę. Nie był to mój pierwszy raz, w końcu trzeba się bawić, nie? Ale był to mój pierwszy raz, gdy zupełnie nie wiedziałam, co się dzieje. Na początku szło mi dobrze - byłam jak surfer rodem z "Życia na fali". Jednak wszystko, co dobre kiedyś się kończy. I się skończyło. Jakiś idiota, który widocznie był pierwszy raz na porządnym koncercie, nie złapał mnie. I co? Bum! Spadłam. A Roguc jakby idealnie wyczuł moment, gdyż właśnie śpiewał, że spada. Ja też spadałam. Spadałam, spadałam i spadłam. Spadłam na Niego. Miał ciemne włosy i taką twarz, że prawdopodobnie pragnęłabym zostać Jego prywatną dziwką, gdybym tylko już nie oddała się całkowicie gwiazdom muzycznym. A na muzyka on nie wyglądał. A ja znam się na ludziach. Albo po prostu umiem czytać - napis na Jego koszulce mówił, iż jest uczestnikiem jakiegoś angielskiego obozu sportowego. Kto normalny przyjeżdża na wakacje z Anglii do Polski? Nikt. Więc On nie mógł być normalny. Ale za to miał seksowny głos. Rozmarzyłam się i dopiero po chwili zrozumiałam, że on do mnie mówi.
- What the fuck is goin' on?
- Nothin', I'm just chillin'.
Ja też umiem, przystojny, angielski chłopcze, omijać końcówki wyrazów. Boooyaa!
- Kurwa, zejdziesz ze mnie? - spytał się, próbując zrzucić mnie z siebie.
Jednak polski umiesz, ty kłamco! Chociaż akcent angielski było słychać. Nie ukrywam - to sprawiało, że wydawał się być jeszcze bardziej seksowny.
Wokół nas było jakieś poruszenie. Nadal leżąc na angielskim chłopaczku, popatrzyłam na scenę. I moje marzenie się spełniło.
- Ej, dziewojo, seksy są okej, ale nie gdy mamy z chłopakami koncert. - Piotr Rogucki przemówił do mnie. - Zejdź z tego chłopczyka. Proszę.
Moje serce przyśpieszyło do 666 uderzeń na minutę, a motyle w brzuchu zaczęły dziką dyskotekę. A ja zaniemówiłam. Wszystkie oczy na sali były skierowane na mnie i na moją ofiarę. Po jakimś czasie do mojej głowy zawitał genialny plan.
- Okej, ale... - zaczęłam - mam pewne warunki.
- Dajesz. - powiedział po krótkim namyśle zrezygnowany Roguc.
- Po koncercie chcę dostać Twoje tamburyno, pałeczki Marszałka i po kostce od reszty. Stoi?
- Zaraz stanie, jeśli się nie przestaniesz wiercić! - wykrzyknął z wyrzutami On.
Ja jednak patrzyłam z wyczekiwaniem na Roguca.
- Stoi. - odezwał się, a ja odtańczyłam w duchu taniec zwycięstwa. - A teraz złaź i kontynuujemy koncert.
Już chciałam wykonać polecenie, jednak coś przyszło mi jeszcze na myśl.
- Jeszcze chwilka.
Wyciągnęłam z kieszeni spodni iPhone'a i zrobiłam sobie zdjęcie ze zdezorientowanym chłopakiem z zamiarem późniejszego wstawienia go na Instagrama.
Minutę po tym koncert został wznowiony, a ja nie opuszczałam nowego kolegi na krok. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przez niego wyląduję w burdelu i domu Cyganów, więc nie widziałam niczego złego w nawiązywaniu nowej znajomości. Ojciec zawsze mi powtarzał, że powinnam więcej przebywać z ludźmi. Nie, wait... Mówił, że powinnam zapoznać się z jakimiś rówieśnikami, których nie znają na komisariatach w całej Europie. Twierdzi, że nawet na Facebook'u mam za mało zwyczajnych znajomych. Cóż, muszę mu przyznać rację - mam więcej niż tysiąc znajomych z czego jakieś 5% do 10% to ludzie ze szkoły. Znaczy się, myślę, że to ludzie z mojej szkoły, ale kto by to wiedział, ja ich nie znam. No i tak sobie pomyślałam, że skoro już na niego spadłam i chwilę porozmawiałam, to chyba mogę się z nim zapoznać. I, to jest ważny fakt - ja pomyślałam. A gdy ja myślę, to wiadomo, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Bo przecież wycieczka z Nim busem, który został porwany przez grupkę emerytów ze śląskiego ośrodka spokojnej starości, nie zalicza się do czegoś dobrego, nie? Zachciało się idiotce pobawić w przewodnika po Polsce.
***
Dobra, sama nie wiem, co z tego wyjdzie, ale wracam! Wracam ja - stara Leraje, nowa Nathalie. Ale to ja ten sam od tylu laaaaat!
Tym razem Gunsi nie są bohaterami głównymi, ale gwiazd rocka na pewno nie zabraknie.
Mam nadzieję, że ten syf się do czegoś nadaje.
I jeśli już ktoś trafi i przeczyta, to niech skomentuje, bo nie wiem czy ciągnięcie tego ma sens.
Joł.
Hej. Szczerze mówiąc zakochałam się w tym opowiadaniu i liczę na dokończenie tej historii. Bardzo bardzo bardzo bardzo ładnie proszę: kontynuuj ku uciesze czytających :3
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńO jeju. Muszę powiedzieć, że dawno nie czytałam nic tak dobrego. W sumie, to dawno nic nie czytałam... Aczkolwiek urzekło mnie to opowiadanie i na pewno zostanę tu na dłużej. W miarę moich możliwości, a są one czasami porywane przez wiatr.
Ogólnie, to podoba mi się spojrzenie na świat przez główną bohaterkę, która ma naprawdę fajne poczucie humoru i nie raz chciało by mi się powiedzieć, że głupi zawsze ma szczęście, bo takie własnie sprawia mi wrażenie...
Nie no brak mi słów :D To jest po prostu świetne, ma się ochotę poznać dalszą historię. Główna bohaterka jest bardzo fajna i ma wielkie poczucie humoru, no i ma dużo szczęścia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://ciezki-deszcz.blogspot.com/
fajne opowiadanie czekam na dalszy ciąg
OdpowiedzUsuńto mój:
www.thebest2000.blog.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW pełni zgadzam się z przedmówcami.
UsuńTwój prolog (bo tak mogę nazwać ten wpis, sądząc po Twoim komentarzu do niego) jest naprawdę dobry.
Głównej bohaterki nie da się nie lubić. Wszyscy są zgodni do tego, że wszystkie jej wydarzenia są związane z fartem. Może i tak... Ja jednak dodam, że nie można zapomnieć o jej sprycie.
Co do poczucia humoru - tu się zgodzę w 100%. Tego nie można jej odmówić, szczególnie po:
(...)zwyczajnie myślałam, że ktoś opowiada historię z jakiegoś odcinka o sąsiedzie z miękkim snem, który, gdy stare słońce widniało na niebie, krzyknął, gdyż jakaś blacha go huknęła.
Jedyne, co mi się podoba, to samo imię bohaterki. Skoro jesteśmy w Polsce, trzymajmy się niej.
Znalazło się również kilka błędów, jednak są to głównie literówki, dlatego też przy przeczytaniu tekstu szybko je wyłapiesz. Poza tym popracuj trochę nad interpunkcją i dialogami.
Na koniec dodam, że chciałbym widzieć u siebie powiadomienie o kolejnej części! Tylko proszę, zrób to w odpowiednim miejscu (aktualnie walczę ze spamem). Radziłbym również utworzenie osobnej strony na różnego typu linki podsyłane przez czytających.
Chętnie dołączyłbym do grona Obserwujących, ale coś mi się dzieje z netem, dlatego też jutro ponowię próbę.
Gnom
Może ja jestem jakaś głupia albo mam zaniki pamięci, ale ja tu nie podawałam imienia bohaterki. I osobiście uważam, że ten wpis może być prologiem dlatego, że tytuł posta brzmi "Prolog", ale okej - zabawa w Sherlock'a też jest dobrym pomysłem.
UsuńSama nie mogę znaleźć literówek ani błędów interpunkcyjnych, ale szczerze to mam to gdzieś, bo to będzie zawsze.
Oczywiście, że Cię powiadomię.
Nie mam takiej strony, gdyż zwyczajnie jak na razie z jakieś sześć osób stwierdziło, że chce ciąg dalszy, a tyle da się ogarnąć.
Dziękuuuuję za komentarz!
Heh, tutaj się nie popisałem - zwyczajnie nie zauważyłem napisu na górze i chciałem być "fajny".
UsuńNiestety coś mi nie wyszło, jak zwykle zresztą.
Co do literówek, upatrzyłem dwie, więc nie jest źle.
" Po półtorejgodzinnej męczącej robocie" - półtoragodzinnej
"Co prawda tym razem docierały do mnie pojedyczne wyrażenia " - pojedyncze
Natomiast błędów interpunkcyjnych nie mogę znów znaleźć. Może to były moje przywidzenia..?
Hej, Hej, Jupi jej!
OdpowiedzUsuńLubię konsumować klej!
Zimna woda zdrowia doda,
I orzeźwi nas, że hej! :33
Nie mam pojęcia, czy jeszcze mnie pamiętasz, kiedyś tam komentowałam trochę coś Twojego, potem naprzykrzałam się jakimś spamem, a teraz przyszłam Cię pomęczyć idiotycznym komentarzem C:
Tyle radości <3
No więc, oczywiście znalazłam się tu za sprawą tej Krowy (tak, tak, cudownej, wspaniałej, pięknej i kochanej :3) Marysi, czy tam Sonn, czy tam Łysej Pały, czy tam jak wolisz, bo ona mnie zawiadomiła o tym nowym, zajebistym swoją drogą, blogu (chociaż najpierw nie chciała dać linka, musiałam składać ofiary z głów bliskich, no a kurczę nie mam ich aż tylu, żeby każdemu ofiary składać, nie?), więc zarzuciłam piąty bieg (czy tam któryś) i zajechałam z piskiem opon (chyba tych na brzuchu D; ba dum tss :33) i normalnie czytam sobie i czytam, aż mi okulary zjechały z nochala ze śmiechu no *_* Kocham tę główną bohaterkę już po prologu, a tu jeszcze rozdział! No to lecę (LECĘ BO CHCĘĘĘĘ, LECĘ BO ŻYCIEEEE JEST ZŁEEE-EEE :33)
<3
Miło Cię znów czytać, widzieć, czy co tam :3
I dawaj znać u mnie co ;-;
stories-from-garden-of-eden.blogspot.com
Ale przeczytam rozdział jutro ;___; Wstyd przyznać, ale mamusia goni, że koniec kompa na dziś D; A ja jej mówię, że muszę czytać, bo zginę, a ona, że no to trudno :c Smuteczki :c
UsuńPozdro ;-;
Oczywiście, że Cię pamiętam! Jakże bym nie mogła, noo ;__;
UsuńWłaściwie to mam zaaaaaajebiste tempo odpisywania na te wszystkie komentarze, nie ma co.
Powinnam podziękować Marysi, czy tam jakkolwiek ją nazwać, każdy wie o kogo chodzi... A przynajmniej my wiemy! No, powinnam właśnie jej podziękować. :3
Noooo i mi tak miłoooo, że to przeczytałaś i w ogóle, że składałaś te ofiary, by dostać link i w ogóle, że napisałaś komentarze i w ogóle i w ogóle i w ogóle 8D
I miło właśnie Ciebie też widzieć, czy coś! :>
I nie ma znaczenia, kiedy przeczytasz, czy tam skomentujesz, czy co (:
Zapomniałabym - świetny wierszyk *-* XDD
Pisałaś coś o Gunsach? Koniecznie wyślij mi linka do tamtego bloga :) Bardzo mi się podoba, lubię te klimaty. Ładnie piszesz, cały rozdział pochłonęłam może w minutę i mam wielką chrapkę na więcej. Główna bohaterka urzekła mnie swoim poczuciem humoru i pomysłowością. Jedno z najlepszych blogowych opowiadań, jakie ostatnio czytałam. www.firefrosted.blogspot.com
OdpowiedzUsuń